Moje spotkanie z Teresą

Mała Teresa wielu ludziom pomogła odnaleźć sens istnienia, przybliżyła ich do Jezusa Chrystusa, zainspirowała do ważnych zmian w życiu... Wśród jej czcicieli byli święci (m.in. Matka Teresa z Kalkuty) i papieże, wodzowie (marszałek Ferdynand Foch, bohater I wojny światowej, nosił zawsze przy sobie jej obrazek) i artyści (Edith Piaf, największa francuska pieśniarka, została w dzieciństwie za jej przyczyną uzdrowiona z katarakty) oraz niezliczone zastępy zwykłych ludzi. Spotkanie z tą Świętą każdemu przybliża jego własną małą drogę do świętości.

Obrazek Świętej Tereski od Dzieciątka Jezus miałam przez lata nad łóżeczkiem dziecinnym, zawieszony przez moją Babcię. Powędrował ze mną przez wiele domów, nie zginął podczas przeprowadzek, podczas których, jak wiadomo, znikają gdzieś zdjęcia, obrazki, listy. Pamiętałam, że ten obrazek gdzieś jest, w czeluściach którejś z szuflad. Kilka ostatnich lat mojego życia uważam za najtrudniejsze. Wypełniły je przykrości i smutki. Modliłam się do Pana Boga jak chory, który przychodzi do lekarza. I nagle w naszym kościele zaczęłam przystawać pod obrazem św. Tereski na krótką i - przyznam - zdawkową modlitwę: pomóż mi jakoś! I nie czekałam długo.

Pewnego wieczora zaczęłam przeszukiwać szufladę: "gdzieś przecież ten malutki obrazek za szkłem musi być". Znalazłam go. Był stary i zniszczony. Postawiłam go na małej, przytwierdzonej do niego tekturowej podpórce na stole w kuchni, w miejscu, gdzie spędzam przy książkach wieczory. Chciałam go ofiarować mojej córce, która ma na drugie imię Teresa (jak moja patronka). Odpowiedziała mi: "nie wezmę go, mam takie przeczucie, że ma być tu przy tobie". I któregoś dnia, gdy wróciłam z pracy do domu zastałam na moim łóżku pięknie wydany album: "Teresa z Lisieux". Przyniosła mi go koleżanka mojego syna, która od niedawna zaczęła do nas przychodzić. Jest od lat naszą sąsiadka, a dopiero teraz ją poznałam. To prawda, że Pan działa poprzez ludzi spotykanych na naszych drogach. Jeszcze tego samego wieczora zaczęłam czytać album poświęcony małej Teresce i jej małej drodze do Pana Boga. Ten dzień był przełomowy w moim życiu. Nie potrafię tu opisać przeżyć, które mi towarzyszyły przy tym czytaniu. To nawet nie jest tu potrzebne. Były to przeżycia duszy i jakby... powolne otwieranie serca. Tak wiele zrozumiałam. Inaczej spojrzałam na wszystkie moje cierpienia, jakże przecież drobne i niewielkie, te wszystkie, które wyolbrzymiałam myśląc o sobie i o tym "co mi inni zrobili". I zrozumiałam: nikt mi nic nie zrobił. To ja sama siebie skrzywdziłam swoimi reakcjami, myślami, rozpamiętywaniem. I nie muszę nikomu wybaczać, bo nie mam nikomu nic do wybaczenia... Tak wiele zmieniło się w mojej duszy. Dziękuję Ci, Kochana Moja Patronko za to światło. Niechaj będzie coraz jaśniejsze i wyprowadzi mnie, uleczy mą duszę! I pamiętam słowa Mickiewicza: Bóg maluczkim objawia, czego wielkim odmawia. Może mnie coś objawi?
Teresa

Teresa uczy mnie ufać Bogu, pokazuje, że Bóg mnie kocha z moimi słabościami i nie chce czekać aż będę święta, ale Bóg chce dziś mnie uświęcać, chce mnie taką, jaką jestem. Święta wychowuje mnie do postawy dziecka: które nie musi wszystkiego rozumieć, choć chce; które nie musi wszystkiego umieć, choć chce; które nie musi wszystkiego wiedzieć, choć chce i które takie, jakie jest może z ufnością biec w ramiona Boga Ojca.
Agnieszka


Ona po prostu pomaga mi żyć. Od moich najmłodszych lat stoi na krawędzi przepaści, gdy się do niej zbliżam, pomaga mi wstać, gdy się przewrócę, dodaje mi sił i odwagi. Poznałam ją dzięki mojej ukochanej babci - to właśnie Ona pierwsza opowiadała mi o Małej Świętej (mojej patronce). To ona czytała mi na dobranoc zamiast bajek świadectwa o cudach czynionych przez moją patronkę. Od niej mam stare wydanie "Dziejów Duszy" z 1912 r. Czuję obecność Tereski w moim życiu. Mam z nią swoje sekrety jak z najlepszą siostrą, ona mnie wysłuchuje, pomaga mi, jest cierpliwa, uczy wytrwałości. Wiem, iż to za jej przyczyną mój tato ateista po 30 latach życia z dala od Boga tuż przed śmiercią pojednał się z Nim. Modliłam się o to do Niej za radą babci przez prawie 20 lat i wiem, że nie był to przypadek. To Ona zadziałała. To dzięki niej mamy szansę spotkać się kiedyś w Niebie.
Teresa


Święta Teresa od Dzieciątka Jezus nauczyła mnie siadać Panu Bogu na kolanach, podobnie jak to czyni małe dziecko. Wtulać się i mówić: "Ojcze, ja nie wiem, ale Ty wszystko wiesz najlepiej. Niech Twoja wola stanie się". Od Niej nauczyłam się również pełnego zaufania naszemu Ojcu nie tylko w dobrym, ale i w złym. Pomimo upadków stale powracam, bo wiem, że jestem kochaną córką i Ojciec nasz nie tylko mi wybaczy, ale zawsze wyciągnie do mnie swoje ramiona.
Mariola


W kaplicy karmelitanek w Lisieux znajduje się relikwiarz, wykonany z drzewa i porcelany, przedstawiający Świętą tuż po odejściu do nieba. Św. Teresa jedną ręką przyciska do piersi krzyż, a w drugiej trzyma złotą różę - dar papieża Piusa XI. Nad sarkofagiem stoi figura Matki Bożej Uśmiechniętej - ta sama, na którą św. Teresa patrzyła w chwili śmierci.


Tereska pomaga mi cieszyć się drobiazgami, pomaga mi nie myśleć o tym, czego nie mam, ale cieszyć się z tego, co mam i za wszystko być wdzięczną Bogu.
Beata


Świadectwa pochodzą z witryny internetowej Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych http://www.karmel.pl/relikwie

W: Nasza Arka, listopad 2005.