Łaski - Obudził mnie zapach róż

W grudniu 1999 roku relikwie świętej Teresy z Lisieux przyjechały do Dallas w Teksasie. W tym czasie prawie nic nie wiedziałam o tej świętej. Moja córka, Tracy, zadzwoniła do mnie, powiedziała, że razem z matką jej chłopca wybierają się zobaczyć relikwie. Chciała wiedzieć, czy ja do nich dołączę.

Nie modliłam się wtedy do Małego Kwiatka, ale miałam powody, żeby szukać u niej pomocy: moja najstarsza córka, Natalia, straciła dwoje wcześniaków. Pierwszy, nazwany Austin William, urodził się w dwudziestym drugim tygodniu. Druga była dziewczynka, Taylor Nicole, która przyszła na świat w dwudziestym czwartym tygodniu. Byli za mali, żeby przeżyć. Pogrążona w bólu powiedziałam sobie, że, widać, Bóg w niebie potrzebował te małe aniołki. Ale serce mi pękało na myśl o Natalii, która tak chciała mieć dziecko.

Powiedziałam więc Tracy, że pójdę z nimi nawiedzić relikwie. Postanowiłam szukać wstawiennictwa świętej Teresy. Tracy chciała tam pójść późno wieczorem, żeby uniknąć tłumów. Ja jednak poczułam się tak zmęczona, że o jedenastej wieczorem położyłam się już do łóżka. Zadzwoniłam i poprosiłam, żeby poszła beze mnie i poprosiła Teresę o pomoc dla Natalii. Potem zasnęłam. Około drugiej w nocy obudził mnie mocny zapach. Była to woń róż. Nie wiedziałam, skąd dochodzi, bo w pokoju ani w całym domu róż nie było. Zaintrygowało mnie to, ale udało mi się z powrotem zasnąć. Rano, po wstaniu z łóżka, przypomniałam sobie o zapachu róż i zaczęłam się zastanawiać, czy aby mi się to nie przyśniło.

Ciągle o tym myślałam, kiedy przyszła Tracy. Opowiadała, jak wspaniałym przeżyciem było nawiedzenie relikwii, że mimo późnej godziny kościół był wypchany ludźmi, że stała w długiej kolejce. Do relikwiarza doszła około drugiej w nocy. Z niezwykłym entuzjazmem opowiadała o Małym Kwiatku, o obietnicy róż i o tym, że niektórzy twierdzą, iż czują zapach róż jako znak, że Tereska usłyszała ich modlitwę. Wszystko to wprawiło mnie w wielkie zdumienie. Powiedziałam córce, że o drugiej zbudził mnie wyraźny zapach róż. Popatrzyłyśmy na siebie zdziwione. Poczułyśmy, że zdarzyło się coś niezwykłego. Postanowiłam osobiście złożyć podziękowanie świętej Teresie. Zadzwoniłam do przyjaciółki i razem poszłyśmy tego wieczoru zobaczyć relikwie. Było to wspaniałe przeżycie, piękne i wzruszające. Od tej chwili przestałam się martwić o Natalię. Ogarnął mnie spokój i ufność, że moja córka doczeka się upragnionego dziecka.

W kwietniu 2001 Natalia urodziła siedmiofuntowego chłopczyka, któremu dała imię Travis. Przypomina mi on o cudzie świętej Teresy. Zanoszę podziękowania tej ukochanej świętej oraz Bogu, który zechciał wysłuchać mojej modlitwy. Od tej pory proszę świętą Teresę o pomoc i nigdy się nie zawiodłam. Dziesięć dni po urodzeniu wnuka u mojego męża wykryto raka płuc i układu limfatycznego. Lekarze dawali mu tylko piętnaście procent szansy przeżycia do końca roku. Raz jeszcze zaniosłam błagania do bliskiej mi świętej o wstawiennictwo — mąż od dwóch lat jest zdrowy.

Gorąco kocham Mały Kwiatek. To zabawne, ale wydaje się, że znam ją już długo, choć w rzeczywistości wcale nie tak długo. Jest mi bliska duchowo i niezmiennie czuję, że jest przy mnie. Zawsze będę ją darzyć wielkim uczuciem.

Diana, Teksas

W: E. Ficocelli, Kwiatki świętej Tereski czyli deszcz róż, Kraków 2005.